Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 29 lipca 2014

Rozdział 1

              Starałam się uspokoić bicie serca, ale nie potrafiłam. Ten piłkarz... to najlepszy na świecie gracz. Ciągle odnosi sukcesy, ale kolejna kontuzja w tym roku, znowu przerwa - westchnęłam. Miałam spuszczoną głowę, bałam się spojrzeć w te sławne brązowe oczy. Nie miałam wyboru. Wzięłam głęboki oddech i stawiłam mu czoła.
- Nareszcie jakaś ładna lekarka, co nie tato? - zaśmiał się Lionel Messi. Dopiero w tamtym momencie uświadomiłam sobie, że nie jesteśmy sami. Jorge Messi siedział przy łóżku syna i pokiwał głową gdy mnie zobaczył.
- Dzień dobry - powiedziałam cichym głosem. - Miranda Black - podałam im rękę. - Pańska lekarka.
- No i bardzo dobrze - Leo pocałował mnie w rękę. - Jestem Lionel Messi - powiedział szarmanckim głosem.
- To chyba wszyscy wiemy Leo - ojciec piłkarza przewrócił oczami. - Idę po kawę. Nie będę przeszkadzał w badaniach - stanęłam obok łóżka i spojrzałam na Leo.
- A więc... - zaczęłam - co panu dolega? - Leo odsłonił nogę. Cała posiniaczona z przecięciami. Spojrzał na nią ze wstrętem. Założyłam rękawiczki i delikatnie dotknęłam opuchnięć. Pod naciskiem moich palców zasyczał z bólu. Spojrzałam na niego ze współczuciem i dalej badałam nogę.
- Całe szczęście nie jest złamana... Ale jak to się stało?
- Moje nogi wyglądają tak po każdym meczu - uśmiechnął się blado. - Ron mi dzisiaj mocno przyłożył.
- Ron?
- Vlaar. Skubany ma siłę w nogach - podniósł się i znowu syknął z bólu.
- Co pan zazwyczaj z tym robił?
- Maść. Dużo maści. Zazwyczaj pomagały, ale nie tym razem. Boli jak cholera.
- Nie dziwię się. Możliwe, że piszczel została uszkodzona. Raczej w finale pan nie pogra - posmutniałam.
- Nie... Pani doktor, pani mi pomoże.
- Jestem tylko fizjoterapeutką, nie cudotwórczynią...
- Mogę naprawdę dużo zapłacić za wizyty domowe.
- Tu nie chodzi o pieniądze... - co ja wygadywałam? Ledwo było mnie stać na nowe ubrania, a właśnie traciłam szansę na dużo kasy. - Albo... w sumie mogę panu pomóc. Ale nie obiecuję żadnych efektów. Mamy cztery dni, żeby pana wyleczyć - uśmiechnęłam się blado.
- Dziękuję pani doktor - wyraźnie w jego oczach zobaczyłam błysk. Nie wiem, czy błysk z radości, czy może z pożądania... A może jedno i drugie? Nie miałam ochoty dłużej gdybać. Po raz ostatni spojrzałam w brązowe oczy i podałam ich właścicielowi rękę. Kiwnęłam na pożegnanie i skierowałam się w stronę drzwi. Usłyszałam cichy szept: "do jutra". Otworzyłam drzwi i znowu musiałam przeciskać się przez ochronę. Serce biło jak oszalałe. Jednak są zalety tej roboty, pomyślałam i uśmiechnęłam się do siebie. Spojrzałam na zegar wiszący w holu. Była 20:36. Poszłam do szatni przebrać się. Ciągle po głowie chodził mi głos Messiego. Ale... Myśl o pieniądzach była silniejsza. Kasa, to było dla mnie ważne, tylko to się liczyło. Szybko przebrałam się i już miałam wyjść ze szpitala, gdy złapał mnie za ramię jakiś mężczyzna. Odwróciłam się i zobaczyłam ojca Leo. Nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Zrób mojemu synowi krzywdę, a nigdy więcej nikogo nie dotkniesz - szepnął mi do ucha.
- Słucham? - spytałam oszołomiona.
- Tobie chodzi tylko o kasę. Widzę to w twoich oczach. Wykorzystasz go, weźmiesz kase, a on straci szanse na finał. Nie dopuszczę do tego!
- Proszę pana... - zaczęłam, ale nie wiedziałam co powiedzieć. Miał częściowo rację, ale musiałam jakoś z tego wybrnąć. - Zrobię wszystko, żeby pana syn zagrał w finale.
- Ile ci zapłaci?
- Tu nie chodzi o pieniądze - skłamałam. - Lionel Messi to przyszła legenda i jestem zaszczycona, że mogę go chociaż dotknąć, nie mówiąc o spędzaniu z nim czasu. Życzę Argentynie mistrzostwa i zrobię wszystko dla Leo, żeby mu pomóc spełnić marzenie.
- Jeden błąd, a skończy się twoja kariera. Nie podobasz mi się. Leo ma o tobie zupełnie inne zdanie niż ja. On twierdzi, że ty jesteś "ta dobra". Mnie nie tak łatwo nabrać - spojrzałam mu prosto w oczy. Mówił szczerze. Odwróciłam się na pięcie i wyszłam. Dosyć chłodne powietrze, jak na lato w Brazylii, owionęło mnie. Odetchnęłam z ulgą, że ten dzień się kończy. Wsiadłam do samochodu i pojechałam do domu. Nie miałam daleko. Po 10 minutach byłam na miejscu. Zaparkowałam w garażu i poszłam do domu. Otworzyłam drzwi, poczułam przyjemne ciepło i znajomy zapach chilli. Zdjęłam buty i zobaczyłam mojego męża stojącego w kuchni. Nie widział mnie. Ale Suzie szybko mnie zauważyła i przybiegła do mnie. Pocałowałam ją w czoło i weszłyśmy do salonu. Cicho podeszłam do Colina. Zakryłam mu oczy i pocałowałam w kark. Szybko obrócił się i oddał pocałunek.
- Witaj kochanie - wyszeptał mi do ucha. - Jak w pracy?
- Oj ciężko - uśmiechnęłam się. - Skoczę się wykąpać i zaraz wam coś opowiem - Pobiegłam szybko do łazienki i umyłam się. Potem ubrałam się w piżamę i zbiegłam po schodach do salonu. Całą rodziną usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy jeść chilli. - Nie uwierzycie kogo dzisiaj spotkałam.
- Mów szybko - powiedział Colin.
- Piłkarz legenda - zaśmiałam się.
- Nie... Tylko nie mów, że...
- Lionel Messi we własnej osobie trafił do naszego szpitala. A co najlepsze? Zostałam przydzielona do niego - mówiąc to, prawie skakałam z radości.
- Mamo... ja też chcę go spotkać - widziałam błysk w oczach Suzie. Uwielbiała Messiego, całą Barcelonę i Argentynę.
- Zobaczę co da się zrobić - pogłaskałam ją po głowie. - Do finału będę go odwiedzała w domu i będę go leczyła - zaśmiałam się.
- Jak to? - mina zrzedła Colinowi.
- Płaci mi za leczenie jego nogi - powiedziałam cicho.
- Dużo?
- A tobie tylko kasa w głowie?! - krzyknęłam. Colin był taki sam jak ja, ale... nie chciałam, żeby w ten sposób mówił o Leo. Jako o bankomacie. - Zapłaci tyle, ile będzie chciał, a ja albo przyjmę pieniądze, albo nie - Trafiłam w czuły punkt mojego męża. Nie zarabiał dużo i źle się z tym czuł. Myśl, że łatwa kasa może przejść mu obok nosa sprawiła, że zrobił się cały czerwony. Coś chciał powiedzieć, ale ruchem głowy wskazałam na naszą córkę zajadającą kolację. - Nie teraz - powiedziałam na tyle cicho, że tylko on mnie usłyszał. Resztę posiłku przesiedzieliśmy w ciszy. Pozbierałam naczynia, a Colin zaniósł Suzie do łóżka. Poszedł do sypialni. Ja po chwili także tam trafiłam. Siedział na łóżku, widać było, że dopiero co wyszedł spod prysznica. Krople wody moczyły jego koszulkę. Głowę schowaną miał w dłoniach, nie patrzył na mnie. Zamknęłam cicho drzwi i zaczęło się.
- Co ci do tej pustej głowy przyszło, żeby odrzucać taką ofertę?
- Może godność - powiedziałam chłodnym tonem. - Poza tym nie odrzuciłam jeszcze niczego. Jutro dopiero porozmawiamy o wypłacie dla mnie.
- Masz przyjąć tą kasę, wyjść z jego domu i zapomnieć o Lionelu Messi. Rozumiesz?! - wstał i podszedł do mnie. W jego oczach widziałam złość i zazdrość. On bał się, że zostawię go dla piłkarza.
- Zobaczę jutro. Nie bój się. Ciebie kocham, nie jego, ty jesteś moim mężem nie on.
- Ale on ma kasę, którą ty uwielbiasz.
- Gdybym uwielbiała kasę, leżałabym teraz w łóżku jakiegoś piłkarza, a nie kłóciłabym się z tobą.
- Daj mi już spokój - powiedział i położył się do łóżka. Zrobiłam to samo i odwróciłam się do niego plecami. Nie miałam ochoty patrzeć na jego twarz.
Następnego dnia nie miałam dyżuru, więc na spokojnie wstałam i przyszykowałam się do wyjścia. Po śniadaniu spakowałam żele, maści, bandaże, pożegnałam się z córką i pojechałam. Męża nie widziałam od wczoraj. Wstałam na tyle szybko, że nie zauważył mojej nieobecności i nie zaczął kolejnej poważnej rozmowy. Adres podał mi sam Leo. Okazało się, że mieszka na drugim końcu miasta. Godzina i byłam pod jego domem. Poprawka, pod willą. Zapukałam i po chwili otworzył mi ojciec piłkarza. Spojrzał na mnie niechętnie i wpuścił do środka. Dom był ogromny, ale bardzo przytulny. Na kanapie leżał Leo, z nogą owiniętą bandażami. Skakał po kanałach, wyraźnie znudzony. Gdy mnie zobaczył szybko podniósł się na nogi, złapał kule i przykuśtykał do mnie. Wyszczerzył się do mnie i pocałował w rękę. Spojrzał na ojca takim wzrokiem, jakby chciał go zabić. Obejrzałam się za siebie i Jorge'a już nie było. Leo zaprosił mnie do specjalnego pokoju, przyrządzonego akurat do masażu.
- Ładny dom panie Messi - uśmiechnęłam się i odłożyłam torbę pod ścianę.
- Wiem, że to nieładnie, ale... Możemy mówić sobie po imieniu?
- Oczywiście, nawet łatwiej będzie - zaśmiałam się i podałam mu rękę. - Miranda.
- Leo - znowu pocałował moją dłoń. - Więc od czego zaczynamy?
- Przede wszystkim połóż się i zdejmij bandaż - umyłam ręce i zdjęłam obrączkę. Kątem oka zauważyłam zawód w oczach Leo. Wykonał moje polecenia. Noga wyglądała odrobinę lepiej, ale dalej cała była w różnych kolorach. Zaczęłam masaż, który niestety sprawiał piłkarzowi ogromny ból. Nie miałam wyjścia i kontynuowałam swoją pracę. Cały dzień siedziałam i opatrywałam nogę. Ale Leo długo nie wytrzymał ciszy i ciągle o coś wypytywał. Zszedł na ważny temat.
- Ile jestem ci winien?
- Tyle ile uważasz za słuszne. Nie musisz nic płacić. Robię to, bo to moja praca i moje marzenie - uśmiechnęłam się blado.
- Co powiesz na... 50 tysięcy euro za te cztery dni? - zatrzymałam ręce na chwilę i serce mi przyspieszyło.
- Nie za dużo? - spytałam.
- Według mnie idealnie. Możesz siedzieć w domu z... mężem... - powiedział cicho - a jesteś tutaj. Dziękuję.
- To ja dziękuję - wróciłam do masażu. Kiedy skończyliśmy sesję, na zegarku była 19:29. Podeszłam do drzwi. Chwyciłam klamkę i już miałam wyjść, ale Leo mi przerwał. Odwróciłam się. Przykuśtykał do mnie i stał teraz zaledwie kilka centymetrów ode mnie. Spojrzał na mnie łobuzersko.
- To ja będę już szła - powiedziałam cicho. Było coś, co przyciągało mnie do piłkarza. Wyciągnął rękę w moją stronę i podał mi obrączkę.
- Nie byłoby za dobrze, gdybyś wróciła bez niej - uśmiechnął się.
- Raczej nie, dziękuję - zbliżył się odrobinę.
- To ja dziękuję - teraz był centymetr ode mnie. Szykował się do pocałunku. Odwróciłam głowę i usta skierował na mój policzek. - Jeszcze raz dziękuję - to były jego ostatnie słowa. Wybiegłam szybko z jego domu, żeby nie zrobić niczego głupiego. Pojechałam do domu i szybko poszłam się wykąpać. Nawet nie jadłam kolacji, od razu położyłam się do łóżka. Chwilę czekałam i przyszedł Colin.
- Ile dostaniemy? - palant, myślał tylko o kasie. Ale nie mógł dowiedzieć się o moich uczuciach do piłkarza.
- Ja dostanę, nie my.
- Skończ i mów ile.
- 50 tysięcy euro... - powiedziałam cicho. Coś we mnie krzyczało, żeby nigdy tych pieniędzy nie przyjmować.
- I bardzo dobrze się spisałaś kochanie, dobranoc - pocałował mnie w ramię i poszliśmy spać.
A właściwie Colin, bo ja całą noc rozmyślałam o Leo.































Oto pierwszy rozdział naszego bloga o Messim :) Przepraszamy, że tak długo musieliście czekać, ale miałyśmy drobne problemy z zapisywaniem prac xD Ale postaramy się regularnie dodawać nowe rozdziały :)

wtorek, 15 lipca 2014

Prolog

              Moje marzenie spełniło się. Jestem w Brazylii z moją ukochaną córką i mężem. Kilka słów o sobie... Jestem Miranda i mam 26 lat. Jestem fizjoterapeutką i chirurgiem w szpitalu w Nowym Jorku. Udało dostać mi się do "kadry" lekarzy jadących wspomóc szpitale na Mundialu. Czego mogłabym chcieć więcej? Na pewno spokoju i jak najmniej wypadków. Chciałam żeby w finale zagrały Stany z Argentyną. Ale tak się nie stało. Stany odpadły bardzo szybko, więc została mi Argentyna.
              Siedziałam w szpitalu w Rio i czytałam jakąś gazetę. Moja rodzina była w wynajętym domu w centrum. Myślałam, że szybko czas zleci i będę mogła spokojnie wrócić do córeczki. Znowu nie udało się. Do szpitala wpadło nagle dużo osób. Lekarze, dziennikarze... WSZYSCY. Zastanawiałam się, kto do nas trafił. Ubrałam fartuch i poszłam do sali, do której zanieśli pacjenta. Przewróciłam oczami i westchnęłam głośno. Kolejny piłkarzyk zrobił sobie krzywdę, pomyślałam.
               Przed drzwiami stali ochroniarze. Dużo, jak na zwykłego piłkarza. Przecisnęłam się pomiędzy nimi i otworzyłam drzwi. Widok mojego pacjenta sprawił, że zaschło mi w gardle i serce mocniej uderzyło w piersi.













A więc zapraszamy na Prolog nowego bloga :) Tu mogą być większe odstępy czasowe pomiędzy rozdziałami, ale od razu możemy was pocieszyć, bo rozdziałów będzie naprawdę dużo :)

sobota, 12 lipca 2014

Bohaterowie




                                                                Lionel Messi


                                                              Miranda Black (Cooper)


                                                               Susanne Black


                                                                         Colin Black


                                                        Inni zawodnicy FC Barcelony