Łączna liczba wyświetleń

sobota, 6 września 2014

Rozdział 13

- No powiedz w końcu - patrzyłam na roześmianą twarz Leo.
- Dalej się nie domyślasz? - zapytał. Tak, byłam idiotką nie domyślając się, co chciał zrobić. - Kiedy ty wyszłaś z domu, przemyślałem sobie wszystko i pobiegłem do sklepu.
- Co kupiłeś? - spytałam. Leo stanął i pociągnął mnie za sobą. Odchrząknął i klęknął. Zakryłam sobie usta dłonią. Jeszcze bardziej był rozbawiony. - Leo, wstań - pociągnęłam go za łokieć, ale uparcie klęczał na ziemi.
- Mirando... Chcę, żebyś wiedziała coś. Odkąd zobaczyłem cię wtedy w szpitalu w Rio... Moje życie zmieniło się raptownie. Wtedy wiedziałem, że jesteś tą jedyną. A teraz najważniejsza sprawa. - Wyciągnął pudełeczko z kieszeni i otworzył je przede mną. - Zostaniesz moją żoną?
- Leo... Dopiero się rozwiodłam... - usiadłam na łóżku i ukryłam twarz w dłoniach.
- I dlatego możesz wziąć ślub - kucnął koło mnie i wziął moje dłonie. Pocałował każdą od środka, patrząc mi głęboko w oczy.
- Nie chcę, żeby to było wymuszone z powodu dziecka...
- I nie jest! Chcę, żebyśmy w czwórkę stworzyli piękną rodzinę!
- W czwórkę?
- Ty, Suzie, ja i mały Messi - zaśmiał się. Spojrzałam na niego ze łzami w oczach. - Nie płacz kochanie - pocałował mnie w policzek.
- Tak - powiedziałam cicho.
- Co tak?
- Wyjdę za ciebie Lionelu Messi - uśmiechnął się od ucha do ucha. Szybko zerwał się na równe nogi i wziął mnie na ręce. Zachowywał się jak wariat. I to w nim kochałam. Nie wyobrażałam sobie życia bez Leo i oboje doskonale to wiedzieliśmy. Kiedy postawił mnie na ziemi podbiegł do telewizora i włączył muzyką. Chwycił mnie w pasie i zaczęliśmy tańczyć. Jakbyśmy mieli 17 lat, a nie 27...
- Czyli teraz szykują się wielkie zakupy - zaśmiał się.
- Będę gruba - spojrzałam na niego przerażona.
- Dla mnie, zawsze będziesz po prostu piękna - pocałował mnie delikatnie. Wplotłam palce w jego wymagające strzyżenia włosy. Oderwałam się od niego.
- I będę miała zachcianki!
- To będę nawet w nocy jeździł po sklepach - zaśmiał się. Nigdy nie umiałam tańczyć... Chyba tylko dlatego, że nie miałam odpowiedniego partnera. Z Leo płynęliśmy. Położyłam głowę na jego ramieniu i zamknęłam oczy. Było idealnie. Usłyszałam czyjeś kroki. W drzwiach stała uśmiechnięta Suzie. Była wspaniałą córką. Zawsze chciała dla mnie najlepiej, dlatego nie robiła awantur o rozwód. Owszem, kiedyś była inna, ale chyba wtedy nie dojrzała do sytuacji.
- Widzę, że się udało - zaśmiała się.
- Co się udało? - spytałam odsuwając od siebie Leo.
- Będzie ślub - powiedziała zadowolona.
- Wszystko sobie zaplanowaliście?!
- Tak troszkę - zaśmiał się Leo. Pocałowałam go i poszłam się umyć, a narzeczony tańczył z moją córką. Stanęłam przed lustrem i zdjęłam koszulkę. Już było widać brzuszek, a to dopiero 2 miesiąc... Wykąpałam się i poszłam do łóżka. Czekałam na Leo. Wskoczył koło mnie po jakiś 20 minutach.
- Mała śpi?
- Tego nie obiecuję, ale wiem, że leży w łóżku - pocałował mnie w obojczyk. Zadrżałam. - Nawet nie wiesz, jak się bałem, gdy nie wracałaś do domu...
- Miałam szczęście, że Gerard mnie znalazł... Ale boję się, że mógł tego faceta zabić...
- Spokojnie - zaśmiał się. - Geri nie jest aż tak agresywny.
- Wiem - odwróciłam się do niego i spojrzałam mu prosto w oczy. - A ty nie wiesz, jak ja się bałam.
- Przepraszam - pocałował mnie w nos. - W ogóle ta kłótnia nie powinna nigdy się wydarzyć.
- Wykłócimy się na zapas - zaśmiałam się. - I mam dla ciebie bardzo złą wiadomość.
- Jaką? - spytał przestraszony.
- Całoroczny celibat - uśmiechnęłam się widząc załamanie w oczach Leo. Poklepałam go po ramieniu i pożyłam się do niego plecami.
- Naprawdę? - spytał przerażony.
- Tak misiu - powiedziałam smutna. Uświadomiłam sobie, że ja też stracę tyle przyjemności... Leo jeździł palcem po moich plecach, przyprawiając mnie o dreszcze.
Następnego dnia pojechaliśmy razem z moim narzeczonym na stadion. Było dość wcześnie, więc w ogóle nie zdziwił nas widok zaspanych piłkarzy. Gdy zobaczyli nas idących za rękę, wszyscy od razu uśmiechnęli się.
- I jak? - spytał Marc.
- Co? - drażnił się z nim Leo.
- No... jest rozwód?
- Jest - odparłam ucieszona.
- I nie tylko to - powiedział rozweselony Leo.
- Co jeszcze? - spytał Enrique.
- Więc tak... Chcemy was zaprosić na nasz ślub - powiedział Argentyńczyk. Wszyscy stali wpatrzeni w nas jak w obraz. Nie mogli zrozumieć, co właśnie powiedział ich przyjaciel.
- Nie no, gratulujemy - Xavi poklepał mojego narzeczonego po ramieniu.
- Jakieś jeszcze nowiny? - spytał Jordi. Leo spojrzał na mnie i dotknął mojego brzucha. Znowu przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Dodatkowo rozbawiła mnie mina wszystkich piłkarzy.
- Serio? - spytał Andres.
- Serio serio - odparłam zadowolona.
- Leo, czy ty nawet musisz poza boiskiem bramki strzelać? - spytał załamany Daniel. Wybuchliśmy śmiechem. Piłkarze podchodzili do nas i składali gratulacje i kondolencje dla Leo.
- Tracisz życie - powiedział Luis.
- A ja myślę, że zyskuję nowe - podszedł do mnie i namiętnie mnie pocałował. Usłyszeliśmy gwizdy i śmiechy, ale nie ruszało nas to. W tamtej chwili liczyliśmy się tylko my dwoje.



































No więc, to jest przedostatni rozdział... Ciężko mi to mówić, ale taka prawda :/ Ciężko będzie mi się żegnać z tym blogiem... Ale pocieszam się faktem, że Bartra&Neymar wam się podoba :)
Zapraszam również na blog, który ujął mnie od początku :) Na blog z pomysłem, który ciągle mi chodził po głowie, ale ktoś inny go wykorzystał :D
http://the-unrealized-suicide-diary.blogspot.com/#_=_
Dziennik niedoszłego samobójcy.

14 komentarzy:

  1. Ooo ♥ , jak słodko , zaręczyny i niedługo ślub ♥ przepiękny rozdział , tyle miłości ♥ czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. "- I będę miała zachcianki!
    - To będę nawet w nocy jeździł po sklepach" papa, umarłam <3
    "leo, czy ty nawet musisz poza boiskiem bramki strzelać?" A tu się poryczałam ze śmiechu :D
    przedostatni rozdział *płacze ze smutku, żalu i załamania*
    czekam na ostatni :((((

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam na ostatni ;_; Bardzo szkoda, że już go kończysz, bo jestem z Tobą od początku i trudno mi będzie z faktem, że już nie będziesz pisać tego opowiadania. Rozdział jak zwykle cudowny <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie nie nie nie ://
    Boshe to nie może być koniec :)
    Ja chcę jeszcze 20 rozdziałów a nie koniec ;) Na szczęście jest zachwycający taki słodki piękny nieziemski nie do opisania :***
    Czekam na nexta i nie ma bata nie będzie już epilogu bo zrobię strajk ! Buziaki życzę wenny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kapitalny rozdział i czekam na ostatni ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. To już koniec? Tak szybko? Nieee... Uwielbiam to opowiadanie! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Leo, czy ty nawet musisz poza boiskiem bramki strzelać?
    Tracisz życie - powiedział Luis
    składali gratulacje i kondolencje dla Leo.

    Czy tylko ja prawie się posikałam ze śmiechu? :D
    Czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam jedną, jedyną prośbę:
    ostatni rozdział może być długi? ♥ Kocham ♥
    Pisz coś o Ney'u ♥ Jestem Neymarzeteską ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. I to będzie synek i będzie nazywał się Thiago :D
    Suuuper ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Mega rozdział *.* Szkoda że przedostatni :(

    OdpowiedzUsuń
  11. Finał - chcę długi!<3
    A tu Colin debil wróci, a Mir go kopnie w dupę.;D?
    Świetny,szkoda,że koniec.Łamiesz mi serce tym faktem!:C

    OdpowiedzUsuń
  12. Ekstra!!! Jak całe opowiadanie :) " Leo, czy ty nawet musisz poza boiskiem bramki strzelać? - spytał załamany Daniel." - nie no, rozwaliłaś mnie tym ;p Świetnie piszesz :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny ten rozdział, fajnie, że w końcu będzie ślub <3

    OdpowiedzUsuń