Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział 10

              Najcięższe zadanie miałam już za sobą. Porozmawiałam szczerze z Suzie. Było bardzo ciężko mówić córce, że jej ojciec może umrzeć albo zostać inwalidą. Ale była już duża. Zrozumiała wszystko i obiecała pomoc. Bałam się ją o nią poprosić, ale sama zaproponowała ją. Nie chciałam mieszać Leo do tego, wiedziałam jak reagował na Colina. Nienawidzili się, a widok Argentyńczyka, który niechętnie mi pomaga w ogóle nie mógł mieć miejsca przed moimi oczami. Nie mówiąc nic piłkarzowi, zabrałam Suzie i pojechałyśmy do szpitala. Robiłyśmy to od kilku dni, więc lekarze i personel znali nas. Codziennie przychodziłyśmy z nadzieją, że będziemy mogły zobaczyć męża/ojca wybudzonego. Mijały dni, ale jego stan się nie poprawiał. Weszłyśmy do jego sali. Była pusta. Żołądek miałam w gardle.
- Mamo, gdzie tatuś? - spytała. Nie wiedziałam co jej odpowiedzieć. Przełknęłam ślinę i wzięłam głęboki oddech.
- Możliwe, że przenieśli go na inny oddział, albo do innej sali... - byle nie do kostnicy, pomyślałam.
- Pani Black? - poczułam uścisk na ramieniu. Szybko odwróciłam się i zobaczyłam lekarza. Miał dziwną minę, taką... nic nie mówiącą.
- Gdzie jest mój mąż? - spytałam, bojąc się jego odpowiedzi.
- Spokojnie... - powiedział szybko widząc moją minę. - Pani mąż został przeniesiony - zaprowadził nas do nowej sali Colina. Otworzyłam drzwi. Nie był sam.
- Cześć Victor - uśmiechnęłam się i podałam mu rękę. Co drug dzień przychodził sprawdzić co z Colinem. Potrafił siedzieć godzinami w ciszy. Ja nie, ciągle musiałam coś robić, mówić, czymś się zajmować. W innym przypadku wariowałam.
- Witaj - uśmiechnął się. Podał rękę mi i Suzie.
- Czemu go przenieśli?
- Przebudził się - uśmiechnął się blado widząc moje zdziwienie. - Ale tylko na chwilę.
- Mówił coś? - usłyszeliśmy jakiś szept. Spojrzeliśmy w stronę łóżka. Colin próbował coś powiedzieć. Podeszliśmy do niego, przysunęłam się bliżej, żeby spróbować zrozumieć co mówi.
"Kelly... Kelly... Też cię kocham" - To było jak... Po prostu to było okropne. W oczach miałam łzy.
- Mirando? Może to nie tak?
- Victor... Nie pocieszaj mnie. Wszystko sb wyjaśnimy jak się przebudzi.
- Dobrze. Ja już pójdę - położył swoją dłoń na moim ramieniu i wyszedł. Spojrzałam na Suzie. Strach bił od niej na kilka kilometrów. Bała się podejść do ojca. Bała się spojrzeć na niego. Zawołałam ją do siebie, niechętnie przyszła.
- Co się stało? Czemu się boisz?
- Boję się, że tata umrze...
- Spokojnie, nie umrze. Słyszałaś Victora. Przebudził się już raz.
- A jeżeli tego po raz drugi nie zrobi? - też była taka możliwość, ale nie dopuszczałam jej do siebie.
- Kochanie, wszystko będzie dobrze - pocałowałam ją w czoło. Posiedziałyśmy jeszcze chwilę i wróciłyśmy do domu. Leo był jeszcze na treningu, więc miałyśmy cały dom dla siebie. Ugotowałam obiad i pomogłam Suzie w lekcjach. - A tak w ogóle, jak na hiszpańskim? - spytałam, gdy sięgnęła po zeszyt z tego języka.
- Wszystko już dobrze.
- Na pewno?
- Tak tak. Czy ty zostawisz tatusia?
- Dlaczego tak myślisz?
- Pani Isabel mówiła, że... Że teraz Leo będzie moim tatusiem...
- Suzie... Leo nigdy nie będzie twoim prawdziwym ojcem. A jeżeli mówimy o rozstaniu... To bardziej twój tata będzie tego chciał... - westchnęłam. - Poćwiczymy coś? Co masz jeszcze zadane?
- Angielski i matematyka.
- Matematyka? - spytałam unosząc brew. Kiwnęła głową i zaczęłyśmy odrabiać niby najgorszy przedmiot, a mój ulubiony. Zawsze lubiłam matematykę, dlatego poszłam na studia o tym kierunku. Ale szybko się ocknęłam, że nie chcę do końca życia siedzieć w szkole i sprawdzać sprawdziany. Potem narzekanie jaka ta matematyka zła i trudna... Muszę przyznać, że jak na 1 klasę, to materiał był trudny. Mnożenie i dzielenie... WOW! Sama miałam to dopiero w 3 klasie. Ciekawe co będzie, gdy Suzie pójdzie do gimnazjum.
- Mamo? - usłyszałam jej cieniutki głosik. - O czym tak myślisz? - ocknęłam się z transu matematycznego i uśmiechnęłam się do niej.
- O matematyce - zaśmiałam się.
- O Boże... Może dajmy sobie spokój? - pocałowała mnie w policzek i zabrała zeszyty. Po chwili wybiegła na dwór do znajomych. A ja miałam święty spokój. To znaczy... Moje ciało miało święty spokój. Bo dusza, rozum i serce miało pełno problemów. Po pierwsze: Colin. Czy wybudzi się i wyzdrowieje? Po drugie: Colin. Czy będzie chciał rozwodu? Ba. Na pewno tylko jak wyjdzie ze szpitala, złoży papiery rozwodowe. Po trzecie: Colin. Kim jest ta Kelly? Nie żebym była zazdrosna czy coś... A po czwarte: Leo. Miałam mu wiele do powiedzenia, ale nie miałam czasu. A właściwie chęci. Gdyby nie strach, powiedziałabym mu od razu wszystko. O wilku mowa. Usłyszałam przekręcanie klucza w zamku i otwieranie drzwi. Odwróciłam się i zobaczyłam Argentyńczyka całego mokrego. Spojrzałam na niego pytająco.
- Ice Bucket Challenge - odpowiedział trzęsąc się. Poszłam szybko do łazienki po ręczniki. Pocałował mnie w policzek w ramach podziękowania. Zaparzyłam kawę i usiadłam z powrotem na kanapie - Jest Suzie?
- Nie ma.
- To nawet lepiej - zaśmiał się i zaczął tańczyć przede mną. Kręcił biodrami w rytm nuconej piosenki zdejmując przy tym przemoczoną koszulkę. Rzucił ją za siebie i zajął się spodniami. Spojrzał na mnie łobuzersko. Widział błysk w moich oczach i wielką chęć na niego, ale nie potrafiłam tego zrobić. Podszedł do mnie w samych bokserkach i zacząć całować. Odepchnęłam go, gdy zaczęłam odlatywać. - Co jest?
- Czy ty musisz o jednym myśleć?! - krzyknęłam pod wpływem emocji. Wzięłam głęboki oddech, żeby się uspokoić. - Przepraszam.
- To, że twój były mąż jest w szpitalu, nie znaczy, że musimy być niewiniątkami.
- Po pierwsze, mój obecny mąż, po drugie nie potrafię tak zapomnieć się Leo... Wiesz doskonale, że Colin jest dla mnie ważny - odsunął się ode mnie i poszedł w stronę kuchni. Przewróciłam oczami i pobiegłam za nim. Przytuliłam się do jego pleców. - Przepraszam... Po rozwodzie, wszystko ci wynagrodzę.
- Tyle mamy czekać?!
- W sumie masz rację... To chociaż zaczekajmy, póki Colin nie wyjdzie ze szpitala, dobrze? - udawał, że się zastanawiał. - Oj proszę...
- No dobra... Tak w ogóle, mam genialny pomysł - powiedział zadowolony. Wziął kawę i poszedł do salonu. - Przeprowadzacie się do mnie - wyszczerzył się.
- Słucham?! - zakrztusiłam się gorącą kawą. Poparzyłam sobie usta i przełyk.
- Ty i Suzie zamieszkacie u mnie.
- A ten dom?
- Zostawisz dla Colina.
- On pojedzie pewnie do swojej laluni - powiedziałam cicho.
- Do kogo?
- Do nowej dziewczyny! - krzyknęłam.
- Jesteś zazdrosna - zaśmiał się.
- Nie jestem...
- Teraz wiesz, jak on się czuł przez ostatnie miesiące.
- Musisz mnie bardziej dołować?
- Oj przepraaaszaaam - pocałował mnie namiętnie. Pogładził mnie po policzku. - Może już wcześniej się domyślał, albo to on pierwszy zaczął - uśmiechnął się Leo.
- Prędzej to drugie... Ale kim ona może być?!
- Może jakaś koleżanka z pracy?
- Czuję, że będzie walka - westchnęłam.
- Jaka walka?
- O Suzie...
- Dlaczego tak myślisz?
- Zdradziłam go, on będzie chciał zapewne wyjechać i zabrać dziecko. A ja tego nie przeżyję Leo - powiedziałam ze łzami w oczach.
- Spokojnie. Poradzimy sobie - pocałował mnie w czoło. Siedzieliśmy wtuleni w siebie. - Może to nieodpowiedni moment, ale dostałaś nominację - zaśmiał się.
- O nie... Od kogo?
- Enrique, Pique, Alves i Suarez - wyszczerzył się.
- Zabiję ich wszystkich.
- Od kogo zaczniemy?
- Suarez, i tak jeszcze nie pogra, więc możemy mu coś zrobić - zaśmiałam się.
- Widzę, że humor ci wrócił - pogładził mnie po policzku.
- Przy tobie zawsze jest lepiej - spojrzałam mu prosto w oczy i przegryzłam wargę. Przełknął głośno ślinę. Długo nie wytrzymaliśmy. W jednej chwili prawie płakałam i bałam się o przyszłość, w drugiej byłam w objęciach najlepszego faceta na świecie. - Mieliśmy poczekać - zaśmiałam się, gdy Leo drżącymi rękami próbował rozpiąć moje spodnie.
- Mam to gdzieś - wyszczerzył się i wrócił do roboty. Nie zdążył nawet wziąć mnie na ręce, gdy rozległ się dźwięk telefonu. Piłkarz załamany rzucił się na łóżko i zaczął krzyczeć. Posłałam mu całusa i pobiegłam po telefon. Numer był mi nieznany, więc niepewnie odebrałam.
- Halo?
- Pani Black? - usłyszałam męski głos po drugiej stronie.
- Tak, a kto pyta?
- Przepraszam, z tej strony doktor Eric Adams.
- Aaa..  Czy coś się stało? - spytałam niepewnie. Leo przyglądał mi się próbując rozszyfrować moją minę.
- Proszę jak najszybciej przyjechać do szpitala.
- Ale... - koniec rozmowy. Spojrzałam lekko oszołomiona na Argentyńczyka.
- Co jest? - spytał.
- Nie wiem... Ale lekarz miał nieciekawy głos. Jedziemy do szpitala.




















Mamy jubileuszową 10 :) Cieszę się, że dalej czytacie ten blog :) I mam ogromną prośbę :D
Jesteś tu - daj komentarz :) Wyraź w nim swoje uwagi, opinię :) Każdy komentarz czytam i biorę do serca, więc są one ogromną motywacją dla mnie :)

20 komentarzy:

  1. Jestem i czytam. I bardzo mi się podoba. Pisz jak najszybciej kolejny. I ciągnij historię jak najdłużej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kapitalny rozdział i czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super ! Czytam wszystkie ! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Najlepszy blog, rozdział świetny, więc oby tak dalej <3

    OdpowiedzUsuń
  5. swietnie piszesz ! masz do tego dar <3 pisz dalej ! :3

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny blog :) czekam na 11 :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny ten blog! :) czekam na następny rozdział. <3

    OdpowiedzUsuń
  8. super rozdział jestem ciekawa co z Colinem
    Pisz szybko nowy :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ice Bucket Challenge wszędzie XD
    Świetny rozdział <3
    Czekam <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudowy <33 czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ;33 Ice Bucket Challenge HAHAHA !

    OdpowiedzUsuń
  11. Ahahahahhaah... <3
    Ice Bucket Challenge wszędzie :D
    Leo cały mokry :)
    Czy Colin umrze ? Wtedy nie było by problemów z dzieckiem i wgl, ale niech zgadnę wybudzi się w ciężkim stanie i będzie potrzebował opieki 24 h na 24 h :)
    No ale nic zobaczę w 11 :))
    Bardzo podoba mi się ten blog.
    Susie jest taka hm.. jak to określić różna boi się ale pomaga, wytrwała bardzooo..:****
    Dobra nie rozpisuje się jestem na fonie.
    P.S
    Nowy rozdział licze na twój komentarz.
    marcbartraandmarcoreus-cinderella.blogspot.com :**
    Buziaki życzę wenny :p

    OdpowiedzUsuń
  12. Super!<3 Uwielbiam go czytać.:)
    Oby Colin umarł lub poszedł do tej swojej nowej dziewczyny.
    Chcę,żeby zostawił Leo i Mir w spokoju!♥

    OdpowiedzUsuń
  13. Jestem, czytam i... BĘDĘ CZYTAĆ! :)
    Um... Colin, tak? Nie życzę nikomu źle, ale.. Mógłby stąd odejść. Mir i Leo będą mieli ułatwienie ;)
    Fajny rozdział, ice bucket challenge teraz dopadł wszystkich :p
    czekam na nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. no tak jak gdyby jeszcze za krótki
    :)
    aj Adka mam nadzieje że to opowiadania ma dużo dużo albo jeszcze więcej rozdziałów :) świetne!

    OdpowiedzUsuń
  15. Uwielbiam tego bloga! <3
    Rozdział jest jak zawsze świetny, bardzo mi się podoba. Oby tak dalej!
    Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetny jak zawsze ♥
    Czekam na nn ♥

    OdpowiedzUsuń
  17. jak zawsze cudowny !
    ice bucket challenge mnie rozwaliło :p
    czekam na następny.
    buziaki i dużo weny życzę :* ♥

    OdpowiedzUsuń
  18. Rozdział jak zawsze świetny :D
    Nawet tu pojawia się Ice Bucket Challenge xd

    OdpowiedzUsuń
  19. Świetny rozdział :D
    Ice Bucket Challenge everywhere, haha ♥
    Ale ta końcówka mnie przeraża ;o

    OdpowiedzUsuń
  20. Świetny blog, świetne opowiadania <3 Pisz częściej o Leo i Ney'u <3

    OdpowiedzUsuń