- "Kto to?" - spytał Leo.
- "Pomyłka" - warknął.
Usiadłam na schodach i czekałam. W brzuchu niemiłosiernie mi burczało. Przysnęło mi się. Trochę dziwne jak na mnie, bo zasypiam po północy, a teraz nie było nawet 18. Ale nie spałam długo. Usłyszałam krzyki i otwieranie drzwi. Po chwili poczułam uderzenie w głowę. Dosyć mocno. Odskoczyłam szybko i się zachwiałam. Leo. To on wpadł na mnie po kłótni z ojcem. Teraz patrzył na mnie zdziwiony.
- Trochę bolało - powiedziałam cicho.
- Jejku przepraszam - ogarnął się i podszedł do mnie. Przytulił mnie i wyciągnął na długość rąk. - Ale co ty tu robisz?
- Twój tatuś mnie nie wpuścił, więc się zdrzemnęłam tutaj - powiedziałam końcówkę zdania trochę zawstydzona. - Pokłóciłam się z Colinem i nikogo oprócz ciebie nie znam tutaj.
- Chodź do środka - wskazał na swój dom.
- A twój ojciec?
- Zaraz idzie sobie - słyszałam napięcie w jego głosie.
- Zaraz zaraz - przystanęłam na chwilę. - Gdzie się wybierałeś?
- Pobiegać chciałem - dopiero teraz zobaczyłam, że Leo chodzi bez kul. Uśmiechnęłam się szeroko i weszliśmy do domu. Po drodze minęliśmy jego ojca, ale szybko zniknął za bramą. Usiadłam na kanapie, a Leo przyniósł mi kawę i trochę lodu.
- Trzymaj - uśmiechnął się i podał mi lód. Przyłożyłam go sobie do czoła i od razu poczułam ogromną ulgę. - Teraz opowiadaj, co się stało.
- Nie chcę cię tym męczyć. Lepiej ty powiedz, co jest z twoim ojcem.
- Najpierw ty, potem ja - wyszczerzył się do mnie. Westchnęłam głośno.
- Jak wróciłam wczoraj do domu, Colin siedział chyba w barze. Zaczęłam pić wino. Trochę przesadziłam... - zobaczyłam jak Leo powstrzymuje się, żeby nie wybuchnąć śmiechem. - Jak mój mąż łaskawie wrócił, wywaliłam go na kanapę, a nad ranem zrobiłam mu zadymę...
- Co potem?
- Pokłóciliśmy się o ciebie - nagle posmutniał. - Był cholernie zazdrosny i zaczął wygadywać głupoty. Podeszłam i go uderzyłam... - cicho zaklaskał mi. Uśmiechnęłam się. - Potem było trochę gorzej, bo on mnie uderzył - głos mi się załamał, przypomniałam sobie tą scenę i łzy same poleciały mi po policzku. Leo zacisnął pięści i szczękę. - Potem wybiegłam z domu i... ta dam - uśmiechnęłam się blado - wylądowałam u ciebie. Przepraszam, że zawracam ci głowę.
- Mir - zaczął cicho. Nie mógł nic powiedzieć, więc tylko się przysunął do mnie i starł kciukiem łzy. Potem ujął moją twarz w swoje dłonie i pocałował mnie. Bez wahania odwzajemniłam pocałunek. Tym razem to Leo jako pierwszy odsunął się. Uspokoiłam szybkie bicie serca.
- A co u ciebie? - spytałam.
- Ojciec przegiął i tyle.
- A coś dokładniej?
- Powiedział, że mam o tobie zapomnieć i skupić się na finale - uśmiechnął się blado. - Jutro finał... boję się trochę.
- Cokolwiek się stanie, i tak jesteś najlepszy - pocałowałam go w policzek. Objął mnie ramieniem i tak siedzieliśmy wtuleni w siebie. Przypomniałam sobie ważną sprawę.
- Leo... czy są jakieś szanse na bilety na mecz?
- Szczerze? Prawie żadne.
- A dla mnie? - uśmiechnęłam się do niego.
- Może da coś się załatwić. Dwa?
- Skąd wiesz? - spytałam zszokowana.
- Raczej męża nie zaprosisz - zaśmiał się i poszedł do sypialni. Gdy wrócił, trzymał ręce za plecami. Nastawił policzek. Przewróciłam oczami i go pocałowałam. Pokazał mi bilety na mecz. Spojrzałam na niego zdziwiona i szybko rzuciłam mu się na szyję.
- Dziękuję - szepnęłam mu do ucha. - Suzie uwielbia cię - zaśmiałam się.
- Może będziemy mogli częściej się widywać - uśmiechnął się blado. Dalej chciał, żebym z nim pojechała...
- Możliwe - przytuliłam go. - Nie masz nic przeciwko, żebym spędziła tu noc?
- Oczywiście, że nie - głupie pytanie, pomyślałam. - Przygotować ci pokój?
- Bardzo chętnie, a ja przygotuję kolację.
Każde z nas zabrało się do swojej roboty. Zjedliśmy kolację i poszliśmy spać. Osobno. I bardzo dobrze, pomyślałam, przecież dalej jestem z Colinem.
Nad ranem słyszałam trzaskanie i przeklinanie. Wstałam z łóżka i zeszłam do salonu. Dobrze, że byłam w dresie, bo nie byliśmy z Leo sami w domu. Na kanapie siedział sobie Sergio Aguero. Piłkarz nawet mnie nie zauważył, wpatrzony był w telewizor. Leo podszedł do mnie i pocałował w policzek. Podszedł do przyjaciela i delikatnie go kopnął i wskazał na mnie.
- Cześć - krzyknął Sergio. - Sergio jestem.
- Hej - uśmiechnęłam się. - Miranda - podeszłam i podałam mu rękę. Widziałam, że chciał coś powiedzieć, ale Leo zmroził go wzrokiem. - Leo, możemy pogadać?
- Pewnie - uśmiechnął się i poszliśmy do kuchni.
- Czy Suzie może przyjść po meczu na noc? - spytałam niepewnie.
- A czemu? - spytał i już wiedziałam, że się nie zgodził.
- Podejrzewam, że Colin będzie pijany po finale i nie chcę, żeby Suzie to widziała.
- Ja też mogę być pijany - zaśmiał się.
- Proszę...
- No dobrze - uśmiechnął się. - Ale coś za coś - wystawił ręce w moją stronę. Podeszłam i przytuliłam się do niego. Po raz pierwszy od jakiegoś czasu czułam się... bezpiecznie. Byłam szczęśliwa.
- Leo, jakby przyszedł tu Colin, nie wierz mu.
- A co miałby powiedzieć?
- Może to, że lecę na twoją kasę?
- A nie jest tak?
- Oczywiście, że nie... To znaczy... Na początku myślałam, że tak będzie, ale teraz wiem, że zależy mi na tobie, a nie kasie - pocałowałam go delikatnie i usłyszeliśmy chrząknięcie. Za nami stał Sergio i czekał na przyjaciela. Leo poszedł na trening, a ja siedziałam w salonie i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Po chwili zadzwoniłam do córki.
- Halo? - usłyszałam jej głos i łzy poleciały mi po poliku.
- Cześć córciu.
- Mama! Czekałam na ciebie.
- Co dzisiaj robisz?
- Nie mam planów.
- To zabieram cię na finał - usłyszałam ciszę i zaraz głośny pisk radości. - A jutro spotkanie z Messim.
- Mamo kocham cię.
- Ja ciebie też skarbie. Ehm... - nie wiedziałam co powiedzieć... - Co u taty?
- Siedzi w pokoju i płacze.
- Płacze?
- Jest mu przykro, że sobie poszłaś.
- Skarbie, nie poszłam sobie, tylko tata powiedział mi coś przykrego i musiałam odpocząć. O 15 przyjdę po ciebie. Pa - rozłączyłam się. Nie mogłam jej dalej okłamywać.
W wolnej chwili posprzątałam trochę, pojechałam po Suzie i poszłyśmy na stadion. Czas tak szybko leciał, że zanim się zorientowałam, była już 20. Zostawiłam na chwilę córkę w strefie vip i poszłam do szatni Argentyny. Nie musiałam czekać, bo chłopcy już wychodzili na boisko. Odciągnęłam na moment Leo.
- Ej no, zaraz gram - droczył się ze mną.
- Wiem - pociągnęłam go za koszulkę i pocałowałam. - Powodzenia.
Wróciłam na miejsce i drużyny weszły na boisko. Co cieszyło mnie najbardziej? Radość córki i Leo, bo grał od początku.Mecz był fascynujący. Zdarłam sobie nieźle gardło, ale było warto. Leo miał tyle pięknych sytuacji... Potem ta nieszczęsna dogrywka i gol Goetze... Płakałam. Razem z Suzie płakałyśmy. Na telebimie zobaczyłam twarz Leo... Łzy w jego oczach jeszcze bardziej zraniły moje serce. Zależało mu na tej wygranej. Mecz skończony, Niemcy podnoszą puchar... Leo najlepszym graczem i według mnie zasłużenie. Ale to nie zmienia faktu, że Argentyna przegrała. Zostawiłam córkę na chwilę koło stadionu i poszłam do chłopaków. Ich widok znowu spowodował, że zaczęłam płakać. Byli załamani. Po kilku minutach zaczęli wychodzić z szatni. Zostaliśmy tylko ja i Leo. Mieliśmy świętować wygraną, a musieliśmy znieść gorycz porażki... Zabrałam Suzie i razem z Argentyńczykiem skierowaliśmy się do domu. Mała była ogromnie zadowolona z możliwości spotkania z idolem, który cały czas ją przytulał.
- Pójdę do chłopaków - westchnął Leo.
- Oczywiście. Suzie, idź do domu - powiedziałam i córka ruszyła w stronę drzwi. Kiedy zniknęła mi z oczu, podeszłam do Leo i pocałowałam go. Nie miał to być pocałunek nachalny, ale taki wspierający. Chciałam, żeby wiedział, że jestem z nim.
- Jesteś wspaniała - odparł w trochę lepszym nastroju.
- Jesteś najlepszy i nie zmieniaj tego - pocałowałam go jeszcze raz. - Idź do chłopaków i pozdrów ich.
- Wrócę późno. Pa.
- Pa - i już po wszystkim. Stałam jeszcze chwilę w milczeniu i kiedy poczułam chłód na swoim ciele, poszłam do domu. Suzie siedziała na kanapie i skakała po kanałach. Wszędzie gadali o przegranej Argentyny. Dołujące. Zmartwiły mnie łzy spływające po jej polikach.
- Co się stało kruszynko? - spytałam i przytuliłam ją do siebie. - Następne mistrzostwa wygra Argentyna - uśmiechnęłam się. - Fajny jest Leo, prawda? - kiwnęła głową. - Co jest?
- Nie kochasz już taty...
- Dlaczego tak twierdzisz?
- Widziałam, jak się z nim całowałaś... Dlaczego zrobiłaś to tacie?!
- Dalej kocham twojego tatę, a Leo to... mój przyjaciel. To, że się całujemy, nie znaczy, że jest coś pomiędzy nami.
- Kłamiesz! - krzyknęła i pobiegła do pokoju, który wcześniej jej przygotowałam. Zostałam sama. Leo pił, Colin pił, córka spała, więc ja też postanowiłam coś wypić. Wzięłam z barku wino, dosyć drogie i pomału wszystko wypiłam. Musiało mieć dużo procentów, bo twardo zasnęłam na kanapie.



Dla moich czytelników: Następny blog = Neymar&Bartra :)
Jej.. pisze drugi raz po coś się zacieło :) Chyba będę pierwsza więc się nie rozpisuje. Colin piepszony cham :** Mała żal mi jej ale jej mama kocha Messiego nie jej tate :))) Przegrana też płakałam ;* ;( Życzę weny i powodzenia :*** Buziaki. Masz dziewczyno talent. U mnie nie długo nowy blog, ale niestety jeden zawieszony:( No nic. Czekam na nexta Papa :D
OdpowiedzUsuńdziękuję za te miłe słowa :) Zawsze czytasz moje blogi i jestem ci ogromnie wdzięczna <3 Z chęcią przeczytam twój blog :*
UsuńOjej czemu tak króciutko :'( ja chcem więcej !! Czekam niecierpliwie na nn ;* masz talet :) pozdrawiam i życzę weny :(
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Mirandy, że tak się to wszystko nie układa z mężem i z córką, ale liczę na to, że będzie jednak z Leo, a jej córka jej to wybaczy.
OdpowiedzUsuńFajny rozdział, tylko trochę smutny, przez tę porażkę Argentyny ;(
No i się popłakałam jak zobaczyłam gif Sergio ;c
OdpowiedzUsuńDla mnie są mistrzami
Goetze -,-
Świetny rozdział <3
Czekam <3
Czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńświetny blog!
OdpowiedzUsuńCzemu te dzieci nie rozumieją, że niekiedy ich rodzice nie mogą być razem...
OdpowiedzUsuńI tak dalej kibicuję Mirandzie i Leo! <3
"Zostałam sama. Leo pił, Colin pił, córka spała, więc ja też postanowiłam coś wypić." Czemu mnie to rozbawiło? :D
Świetny, czekam na nn :*
Dominiko żadne dziecko czy to małe czy duże nigdy nie zrozumie że rodzice nie mogą ze sobą być,żyć prawda Ado ?
OdpowiedzUsuńzgadzam się :) Zawsze jest to szok dla dziecka, bo zawsze sobie wyobraża szczęśliwą rodzinkę a tu bum i mieszka tylko z jednym rodzicem i nic nie jest takie samo :/
Usuńjeśli była byś na miejscu Suzie to wolała byś zostać z mamą czy tatą?bo pewnie się z Colinem rozstanie ........znając życie:/
OdpowiedzUsuńnie wiadomo czy się rozstanie :) na miejscu Suzie zostałabym z matką :)
Usuń