Obudziłam się nad ranem wtulona w mojego... Hm... przyjaciela? Chłopaka? A może kochanka? Przyjacielo-kochanka. Najlepsze wyjście. Więc leżałam wtulona w mojego przyjacielo-kochanka i nie chciałam więcej wychodzić z jego łóżka. Przewróciłam się na drugi bok i ujrzałam jego twarz. Z samego rana wyglądał pięknie... Pogładziłam go delikatnie po policzku, zaczął coś mruczeć do mnie. Po chwili otworzył oczy i pokazał mi swój najpiękniejszy uśmiech.
- Cześć skarbie - wyciągnął do mnie ręce, przytuliłam się do niego.
- Hej.
- Byłaś niesamowita - wymruczał mi do ucha.
- To ty byłeś niesamowity- uśmiechnęłam się do niego. Przejechał palcem po moim brzuchu.
- Może mała powtórka? - wyszczerzył się i zaczął całować.
- Nie Leo... Muszę wracać...
- Nie... - westchnął. - Musisz?
- Dalej jestem z Colinem.
- Rozstań się z nim.
- Nie mogę Leo. Nie chcę - wstał z łóżka i poszedł do łazienki. - Leo... - Znowu spieprzyłam wszystko. ZNOWU! Wyszedł po chwili z łazienki ubrany w bokserki.
- Chciałaś tylko się ze mną przespać! Chodzi ci o moja kasę a nie o uczucia! - krzyknął. Rozpłakałam się. Nie miałam siły nic mówić... - i czego ryczysz?! Wam chodzi tylko o jedno! - dalej krzyczał, a ja dalej płakałam. Nie wytrzymał, osunął się po ścianie i też zaczął płakać. Bez wahania usiadłam obok i bez słowa przytuliłam go. Nie odwzajemnił uścisku od początku, potrzebował chwili żeby to zrobić. Siedzieliśmy i sobie płakaliśmy, a kolejne minuty mijały. - Nie zostawiaj mnie - załkał.
- Nie zrobię tego, obiecuję.
- Kłamiesz. Już raz to zrobiłaś, dlaczego nie miałabyś zrobić tego po raz drugi? - chwyciłam go za twarz i uderzyłam z liścia w policzek.
- Bo cię kurwa kocham! Czy ty tego nie widzisz?! Gdyby mi na tobie nie zależało, do żadnej Barcelony bym nie przyjechała!
- I co teraz? Ja kocham ciebie, ty mnie, a pomiędzy nami jest twoja rodzina.
- Nie wiem, naprawdę nie wiem...
- To mamy problem! I co? Co drugi dzień będziesz wpadała na numerek a potem do męża?!
- Nie... Tak nie będzie. Ale nie potrafię zostawić Colina... Znamy się od małego dzieciaka... Zawsze mi się podobał i zawsze chcieliśmy być razem. Nie potrafię tego zniszczyć...
- Czyli co, to był seks na zgodę i na pożegnanie?
- Nie mów tak... Na pewno coś wymyślimy... A na razie, musimy się potajemnie spotykać - westchnęłam.
- A potem?
- Tego jeszcze nie wiem... Może w praniu wyjdzie... Chcę dobrze dla córki.
- Więc?
- Więc musi cię polubić, zaprzyjaźnić się... Jeżeli oczywiście będziesz chciał.
- Dla ciebie wszystko - uśmiechnął się.
- Nie będzie ciężko, mała uwielbia cię.
- Też ją polubiłem. Jest słodka, po mamusi - pocałował mnie w policzek. Wstałam i ubrałam się. Skierowałam się do wyjścia ku zaskoczeniu Leo.
- Idę do domu.
- Kiedy przyjdziesz? - chwycił mnie w pasie i przyciągnął do siebie.
- Jeszcze nie wiem, pewnie jak trochę uspokoję Colina. Będzie się martwił, ale pogadam z nim. Spokojnie, wrócę - pocałowałam go. Puścił mnie, a ja wróciłam do domu. Córka była w szkole, Colin rysował projekty, normalny dom. Minus był taki, że właśnie wróciłam od kochanka. Mąż podszedł do mnie i pocałował mnie. Ale, coś było nie tak. Wyciągnął mnie na długość rąk i nagle puścił.
- Pachniesz męskimi perfumami - zacisnął pięści. Serce zabiło szybciej, ale szybko coś wymyśliłam.
- No bo przecież byłam u znajomej - uśmiechnęłam się. - A ona ma męża. Witaliśmy się, żegnaliśmy, cały czas przebywałam wokół niego, więc jak mam pachnieć? - zaśmiałam się.
- Nie wiem... Przepraszam. Chyba zazdrosny jestem - uśmiechnął się. - Zjemy coś?
- A jakoś głodna nie jestem.
- To co, może do kina skoczymy?
- A chętnie. Na co?
- Ty wybierasz - ujął moją dłoń i póki Suzie w szkole, wyszliśmy z domu. Droga minęła szybko, film był fajny, ale to nie było to. Czułam, że serio więź między mną a Colinem się skończyła. I liczył się tylko Leo. Ale...nie mogłam tak tego skończyć. Zbyt długo ze sobą jesteśmy, abym powiedziała "żegnaj" i wyjechała. Wróciliśmy do domu przy okazji zabierając małą ze szkoły.
- I jak sobie radzisz? - spytałam.
- Może być - westchnęła.
- Coś jest nie tak, mów wszystko.
- Kiepsko z hiszpańskim.
- No jesteśmy tutaj dopiero dwa miesiące, nie możesz perfekcyjnie znać tego języka.
- Ale jest naprawdę źle... Pani się na mnie uwzięła...
- Idź do pokoju, potem coś wymyślimy - pocałowałam ją w czoło i szybko pobiegła do swojego pokoju. Spojrzałam na Colina, miał podobną minę co ja. - Co teraz zrobimy?
- Trzeba załatwić korki, bo jeszcze ją suka udupi - westchnął.
- Ej, wyrażaj się - zmroziłam go wzrokiem. - Chyba mam dobrego kandydata - mój pomysł był genialny...Ale oczywiście coś musiało nie wypalić.
- Tylko nie Messi.
- A dlaczego nie? To mój przyjaciel, zna hiszpański, nie będzie trzeba płacić...
- Tu nie chodzi o pieniądze...
- A od kiedy? - spytałam zdziwiona. - Odkąd znam Leo, dla ciebie liczyła się kasa.
- Nie chcę, żeby mała do niego chodziła...
- To on tutaj przyjdzie. Będziesz miał na niego oko, zawsze ktoś w domu będzie.
- Nie podoba mi się to...
- A wolisz, żeby twoja córka nie zdała, bo przypominam ci, że nie stać nas na innego korepetytora!
Poszłam do kuchni i wyciągnęłam sok z lodówki. Wzięłam duży łyk i wróciłam do salonu. Dostałam SMSa. Spojrzałam na wyświetlacz: LEO. Pięknie... Jeszcze tego brakowało, pomyślałam. Colin cały czas się mi przyglądał, wiec musiałam zachować spokój. Uśmiechnęłam się lekko.
- Znajoma pyta, czy pójdziemy na piwo - zaśmiałam się.
- To idź jak chcesz.
- Nie zostawię ciebie samego - westchnęłam.
- Idź.
- Kocham cię - pocałowałam go w policzek i poszłam do sypialni przebrać się. Dopiero wtedy odczytałam SMSa od Leo.
"Tęsknię. Chcę ciebie znowu zobaczyć". Szybko odpisałam mu.
"Zaraz przyjadę, spotkamy się tam gdzie wczoraj"
Przebrałam się i wyszłam z domu. Droga do kawiarni zajęła tylko kilka minut. Argentyńczyka jeszcze nie było, więc zamówiłam sobie kawę. Siedziałam spokojnie, nagle ktoś zakrył mi oczy rękami. Poczułam czyjś oddech na szyi i usłyszałam cichy szept.
- Tęskniłem.
- Ja też - odpowiedziałam.
- Idziemy?
- Tak.
Wziął mnie na ręce i zabrał do samochodu. Pojechaliśmy do jego domu. Zabrał mnie do sypialni.
- Ej ej, zaczekaj - powiedziałam, gdy zdjął koszulkę.
- Co jest? - spytał lekko zdziwiony.
- Nie po to przyjechałam.
- Nie rozumiem.
- Dasz korepetycje Suzie?
- Z czego? Tylko nie z matematyki bo tu będzie problem - zaśmiał się.
- Hiszpański.
- No hay problema hermosa - uśmiechnął się gdy zobaczył moją konsternację.
- Załóżmy, że wiem co powiedziałeś. Skoro jesteśmy omówieni, mogę wracać - pocałowałam go w policzek i wstałam z łóżka. - Lekcje u mnie w domu.
- Ej nie ma tak - złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie.
- Jest, miałam iść na piwo z koleżanką.
- Czyli ze mną - wyszczerzył się do mnie. - Ale plany zawsze mogły się zmienić.
- Nie tym razem. Muszę iść. Przyjdź za tydzień do mnie - pocałowałam go i wyszłam z domu. Poszłam do baru i zamówiłam sobie piwo dla zmylenia Colina. Wróciłam do swojego domu i zaczęło się.
- Gdzie byłaś? - Colin złapał mnie za ramię.
- Z koleżanką - odparłam.
- Kłamiesz - powiedział przez zaciśnięte zęby. - Byłaś u niego. Byłaś u tego piłkarzyka.
- Dobra, masz rację, byłam. I co zrobisz?
- Po co?
- Załatwiłam Suzie korepetycje, to wszystko.
- Mam ci uwierzyć?
- Raczej powinieneś, ale jeśli nie chcesz to trudno - poszłam do sypialni. Miałam chwilę, żeby przemyśleć wszystko. Rozstać się z Colinem czy nie? A może zostawić Leo i wrócić do Stanów? Psychika mi kiedyś siądzie, pomyślałam. Położyłam się na łóżku, wzięłam MP3 i wsłuchałam się w dźwięki kolejnych piosenek. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Następnego dnia zaniepokoiłam się nieobecnością Colina. Sprawdziłam każdy pokój, ale nigdzie go nie było. Wysłałam kilka SMSów, ale żadnej odpowiedzi nie uzyskałam. Poszłam do pracy, gdy wróciłam, męża dalej nie było. Bałam się, ale Colin był dorosły i wiedział co robi, dlatego postanowiłam zostawić go samemu sobie. Jak zatęskni - wróci, pomyślałam. Cały wieczór przesiedziałam z Suzie.
- Gdzie tata?
- Nie wiem skarbie, ale powinien wkrótce wrócić. Polubiłaś Leo - uśmiechnęłam się do niej.
- Leo jest fajny. W ogóle chłopacy z Barcelony są fajni.
- Cieszę się, że podoba ci się tutaj.
Poczochrałam jej włosy i przytuliłam się do niej. Zasnęłyśmy bardzo szybko.
5 rozdział jest :) Ten bardziej rozmowny niż pozostałe xD Piszcie porady, spostrzeżenia :) Co zmienić i wgl :D I oczywiście piosenki od których mam wenę:
1. Marta Bijan - Poza mną
2. Miley Cyrus - Wrecking ball
3. Miley Cyrus - We can't stop
Bardzo fajny rozdział , czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział <3
OdpowiedzUsuńczuję, że Colin poszedł do Leo :/
Czekam na nexta <3
Collin przywalił Leo ;/
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :D
Czekam na nn ;*
Leo korepetytor, tak? Mi tam pasi, haha :D
OdpowiedzUsuńAj Colin... A tylko poszedłeś do Leo to masz przekichane u mnie -.-
Czekam na kolejny :*
Rozdział świetny <3
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że nie komentowałam poprzednich. Przysięgam, że czytałam tylko po prostu nie komentowałam, bo nie miałam czasu :(
Z niecierpliwością czekam na kolejny ! :* buziaki i dużo weny życzę :*:* <3
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :D Na początku nie byłam pewna co do tego bloga, ale z każdym rozdziałem jest coraz ciekawiej! No i co tu dużo mówić, z niecierpliwością czekam na następny ♥
OdpowiedzUsuńColin mnie nie interesuje :/ Jest uh....
OdpowiedzUsuńPowinna być z Leo *.*
On jest boskii..<3 I zależy mu na niej.
A on może mieć wypadek :)
I będzie Colin chory uderzy ją znowu, a ona i córka NA ZAWSZE do Messiego :))) Do niczego nie namawiam :)) To twój blog ! Bardzo mi się podoba jest BOSKIII :,* Kocham go ;*
Czekam na więcej! :P
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, Leo jako korepetytor, huhu, fajnie się zapowiada.
OdpowiedzUsuńA jak Collin poszedł do Leo, to ja nie wiem, co to będzie ;o
przepraszam, że dopiero teraz komentuje ale nie miałam dostępu do laptopa i dopiero teraz udało mi się wejść.
OdpowiedzUsuńNadrobiłam wszystkie rozdziały i muszę Ci powiedzieć, że z rozdziału na rozdział jest coraz lepiej. Piszesz bardzo dobrze, opowiadanie jest świetne i już nie mogę doczekać się co będzie dalej :)
Jedna uwaga staraj się bardziej opisywać uczucia i będzie super.
Czekam na nowy : pozdrawiam i życzę weny :)
Pisz szybko następny ! :D
OdpowiedzUsuńkiedy 6 ??? nie mogę się doczekać
OdpowiedzUsuń